Oceń publikację

Dziecko lubi rozkazywać: jak rozwiązać problem?

Niektórzy rodzice bezwarunkowo spełniają wszystkie żądania dziecka, co prowadzi do negatywnych skutków

Dziecko lubi rozkazywać: jak rozwiązać problem?

Może trudno wam uwierzyć w to, że wasze dziecko chce, żebyście robili coraz większą karierę. Przedstawiciele tak prestiżowych zawodów, jak prawnicy, menedżerowie dużych firm, przedsiębiorcy itd. mają jedną wspólną cechę: ich dzieci uwielbiają rozkazywać.

Czy pamiętacie może, jak w dzieciństwie rodzice dawali wam wszystko, czego chcieliście? Nawet nie trzeba było mówić ani słowa, tylko wskazać coś chcianego – i rodzice natychmiast to dostarczali. Jeśli coś wam się nie podobało, mruczeliście niezadowoleni i rodzice zaraz usuwali źródło irytacji. Możliwe, że w waszym dzieciństwie tego jeszcze nie było, ale u większości współczesnych dzieci sprawy mają się właśnie tak.

Z drugiej strony, zwróćcie uwagę na własne zachowanie w stosunku do innych dorosłych. Nie ustąpisz, kiedy ktoś próbuje wcisnąć się na twoje miejsce w korku. Czasem możesz coś przemilczeć w sporze z kierownikiem czy przedszkolanką dziecka, ale na ogół zachowujesz się pewnie i z godnością.

Jednak wszystko zmienia się, kiedy twoje dziecko zaczyna czegoś żądać. Niezależnie od zajmowanej posady i ilości podwładnych jesteś gotowy spełnić każdą jego zachciankę. Możesz siedzieć i pracować przy komputerze, ale kiedy dziecko zażyczy sobie pograć, od razu ustępujesz mu miejsca. Nie lubisz, kiedy bawi się twoją obrączką, ale dajesz mu ją, bo wiesz, że się nie odczepi.

Takie zachowanie rodziców ma swoje wyjaśnienie. To zrozumiałe, że chcą, aby ich dziecko czuło, że się je kocha, ceni i wysłuchuje. Ze względu na napięty harmonogram, nie mogą spędzać z nim tyle czasu, ile by chcieli, ale nie chcą też, żeby było smutne czy zmartwione. Przez swoje działania pragną okazywać dziecku, że są po jego stronie.

Problem polega na tym, że kiedy pozwolicie mu rozkazywać, dziecko wcale nie staje się spokojniejsze dzięki waszej opiece i wsparciu. Może się wam wydawać się, że dziecko jest szczęśliwe, gdy rozkazuje w domu, ale w rzeczywistości jest zdezorientowane i z każdym razem coraz bardziej zalęknione. Dziecko nie może sobie uświadomić, że może na was liczyć, i nie może zrozumieć, dlaczego nikt go nie kontroluje.

Niezamierzone skutki

Wyobraź sobie, że źle się czujesz i nie wiesz, o co chodzi. Martwisz się, że trzeba będzie brać jakieś leki i kiedy lekarz wchodzi do pokoju, z miejsca uprzedzasz: „Doktorze, nie lubię brać antybiotyków”. Zamiast cię zbadać i wyjaśnić przyczynę choroby, lekarz odpowiada: „Dobrze, żadnych antybiotyków, zrozumiałem” i zapisuje jakiś środek homeopatyczny, który „powinien pomóc”. Gdy wołasz: „Doktorze, czy pan mnie nie zbada?”, lekarz już nie reaguje.

Albo wyobraźmy sobie inną sytuację: wsiadasz do samolotu, zwracasz uwagę stewardesie, że w salonie jest brudno, pilot to słyszy i odwołuje lot.

To śmieszne, nieprawdaż? Ale dziecko w sytuacjach, gdy rodzice z miejsca spełniają jego kaprysy, nie może zrozumieć, dlaczego żaden z dorosłych nie kontroluje sytuacji. Kaprysząc dziecko stara się po prostu zwrócić na siebie uwagę i określić swoją tożsamość. Wcale nie chce stale rozkazywać, jest zagubione i zdezorientowane.

Za każdym przypadkiem, kiedy dziecko czegoś żąda czy kaprysi, kryją się jego uczucia. Dziecko zaczyna kaprysić, bo nie wie, jak inaczej wyrazić swoje uczucia.

Na początku bawi je to, że czuje władzę i że rodzice są mu posłuszni. Później jednak zaczyna czuć się okropnie, ponieważ podświadomie liczy na to, że rodzice zapewnią mu bezpieczeństwo. Równie jak i wy czujecie się spokojniej wiedząc, że ktoś bardziej kompetentny kontroluje sytuację, tak i dziecko czuje się lepiej wiedząc, kto jest głową rodziny.

Właściwa władza rodzicielska

Jeśli rodzice zrozumieją swoją odpowiedzialność za tę sytuację, będą w stanie zmienić swoje relacje z dzieckiem. Spójrzcie prawdzie w oczy: dorosły, wykonujący wszelkie kaprysy i zupełnie podporządkowany dziecku – to wcale nie tak miłe zjawisko, jak może wyglądać na pierwszy rzut oka. Takie zachowanie dorosłych tylko pogarsza sprawę.

Niektórzy rodzice uważają, że nic nie trzeba zmieniać, że dziecko wyrośnie z tego zachowania w swoim czasie. Niestety, samo dziecko tego nie „przerośnie”. Nie pomogą też wasze próby rozmawiania „w jego języku” czy przyjęcia jego punktu widzenia. Z czasem spory na temat różnych sytuacji (czasu pójścia do łóżka, wyjścia na zabawę z kolegami, niechęci do odrabiania lekcji itd.) tylko się pogorszą.

Wasze poczucie żalu i przykrości, kiedy będziecie zmuszeni spełniać żądania dziecka, będzie się pogłębiać. Zanim się obejrzycie, wasze miłe dziecko stanie się wymagające i aroganckie.

Nawet, jeżeli nie chcecie do końca w to uwierzyć, zrozumcie, że jesteście dostatecznie kompetentni i dorośli, by dziecko wam podlegało, a nie odwrotnie. Uważnie słuchajcie, poprawnie oceniajcie i odpowiednio reagujcie na żądania dziecka. Na przykład, możesz mu powiedzieć: „Rozumiem, że chcesz pograć na komputerze, ale ja tu teraz pracuję. Możesz to zrobić, kiedy skończę” albo „Wiem, że chcesz się pobawić moją obrączką, ale zostanie ona na moim palcu. Możesz sobie na nią popatrzeć, ale pobaw się czymś innym”.

Takie odpowiedzi mogą wydać się niezbyt naturalne, ale z czasem nauczycie się tego. Te odpowiedzi doprowadzą do tego, co staracie się osiągnąć, nie pozwalając dziecku wami kierować. Dziecko zrozumie, że zostało usłyszane i że jego życzenia są dla was ważne, ale jednocześnie uświadomi sobie, że ostateczna decyzja należy jednak do was. Takie odpowiedzi pozwolą też zachować spokój, kiedy dziecko próbuje rządzić.

Pozytywny wynik takich działań nie będzie natychmiastowy, ale mimo to problem musi zostać rozwiązany. W takich wypadkach, nawiasem mówiąc, nie pomoże ani psycholog ani wychowawczyni, ten problem rozwiązać mogą jedynie rodzice. Jeżeli będą konsekwentni w swoich działaniach, dziecko prędzej przyzwyczai się do nowych warunków. A na razie nie należy martwić się tym, że się oburza i tupie nogami. Ono też z czasem zrozumie, że zawsze życzycie mu jak najlepiej, ale teraz jest jeszcze na to trochę za małe.

Gość
Oceń publikację